"COVIDOWE" ROZTERKI Z dnia 23 marca 2021
2020 był niezwykle trudnym rokiem. Covid i jego następstwa dość wyraźnie odbiły się nie tylko na życiu codziennym nas hodowców, ale także naszej pracy hodowlanej i co się z tym wiąże jej efektach. Bezpieczeństwo nas i naszych bliskich istotnie ograniczyło szeroko rozumianą aktywność kynologiczną. Bo codzienne życie hodowcy oprócz opieki nad zwierzętami to także wystawy, wyjazdy zagraniczne po cenne z punktu widzenia hodowlanego krycia, spotkania w gronie hodowców, szkolenia czy konkursy. A 2020 rok pozbawił nas niestety tego wszystkiego. Wystawy będące dotychczas pewnym (chociaż nie zawsze obiektywnym) kryterium weryfikacji naszych psów właściwie nie funkcjonowały. Odwołano zarówno wystawę światową w Madrycie jak i Europejską na Słowenii. Te, które mimo wszystko się odbyły były tak mało liczne, że wręcz niemiarodajne w swej rzetelności. A przecież właśnie po rzetelność idziemy na wystawę.
Cała ta COVID-owa bezczynność skłoniła mnie do refleksji którą już dawno chciałam się podzielić z innymi i uznałam, że właśnie teraz naszedł ten najwłaściwszy moment.
WYSTAWY ? CZY NA PEWNO WARTO
Kiedyś, jak każdy początkujący hodowca zaliczałam wystawy i championaty zgodnie z zasadą " byle więcej, bo to dobrze wygląda". Czasem nasze sukcesy były faktycznie zasłużone jak np. wygrana naszej Eleonore na Wystawie Światowej w Amsterdamie w 2018 roku, a potem w tym samym roku na wystawie Europejskiej w Warszawie, czy kolejnej Europejskiej w Wels (w Austrii) 2019, ale czasem niestety święciliśmy nasze tryumfy trochę bezpodstawnie. Bo co wart jest tytuł zwycięzcy, wygrana w rasie, czy championat danego kraju, gdy nasz pies jest (był) jedynym (lub jednym z 2 psów) uczestniczących w rywalizacji w ringu wystawowym.? Jak kiedyś napisał znany polski sędzia kynologiczny Mirosław Redlicki ..." Ekscytowanie się "championatami Pernambuco" i zwycięzcami w konkurencji dwóch psów jest nie tylko śmieszne i głupie, ale bardzo szkodzi rasie". A przecież w wielu krajach tak chętnie odwiedzanych przez hodowców (kierunek Bałkany tutaj przoduje) konkurencja w konkretnej rasie jest znikoma lub wręcz żadna (im rzadsza rasa tym większe prawdopodobieństwo nie spotkania tam konkurenta). Po co więc tam jechać? To oczywiste! Po łatwą promocję. Nietrudno zauważyć, że większość początkujących hodowców w pogodni za sukcesem przechodzi etap szaleństwa wystawowego. Bez względu na stawkę, koszty czy ewentualny profesjonalizm sędziego. Najważniejsze by pojechać, przywieźć medal, puchar i dyplom. A najlepiej od razu tytuł championa kraju.
A tymczasem takie właśnie przypadkowe wygrane psują hodowlaną rzetelność wielu hodowców, którzy nie mając świadomości wad i niedostatków swoich psów (a wręcz będąc przekonanym o ich doskonałości) tak na prawdę zakłamują nie tylko środowisko hodowlane, ale przede wszystkim siebie co ostatecznie może doprowadzić do całkowitego braku sukcesów hodowlanych.
Bo hodowla to lata poszukiwań, korekt, krytycznych ocen (własnych i cudzych) i umiejętność wyciągania z tego wniosków. Tylko dzięki takiej postawie mamy szansę osiągnąć sukces. Sukces czasem bardzo odległy w czasie. I warto także o tym pamiętać.
Nie ekscytujmy się przesadnie jedną czy drugą wygraną i nie wpadajmy w rozpacz gdy przypadkiem "powinie nam się noga". Bo żaden kiepski pies nie wyładnieje od tego, że wygrał.....i żaden ładny nie zbrzydnie od tego, że przegrał ".
Zresztą nie do każdego sędziego warto jechać i nie każda wystawa wnosi w naszą pracę jakąkolwiek merytoryczną wartość. Nie wszyscy sędziowie są specjalistami danej rasy. A specjalista od wszystkiego jest najczęściej specjalistą od niczego. Dlatego powinniśmy poszukiwać tych wyjątkowych, znanych, cenionych, specjalizujących się w max. 2-3 rasach bądź grupach, sędziów.
Zdaniem Mirosława Redlickiego, bycie sędzią wymaga dzisiaj niesamowitej odwagi. Największą krzywdę hodowli wyrządzają ci sędziowie, którzy ze strachu lub z pobłażliwości szastają ocenami doskonałymi. Jeśli początkujący wystawca przychodzi na wystawę i dostaje oceny doskonałe, to może wytworzyć sobie fałszywy obraz wartości psa. A to w ostatecznym rozrachunku wpłynie negatywnie na jego efekty pracy.
Zresztą same wystawy coraz bardziej idą w stronę „show”, co także dzieje się ze szkodą dla kynologii. Wygrywają psy efektowne, które jednak nie zawsze są typowymi przedstawicielami rasy. Pies o wyglądzie najbardziej zbliżonym do tego, co opisuje standard rasy nie miałby szans na dzisiejszych wystawach. To odstępstwo od wzorca i ocenianie na podstawie tego, co „podoba się” widoczne jest w wielu rasach psów. Wybieranie psów w określonym „typie”, ale niekoniecznie tych prawidłowych powoduje, że hodowcy zaczynają hodować to, co się podoba, a nie psy zgodne ze wzorcem. Dlatego wystawy coraz mniej liczą się jako przegląd pogłowia psów. To „wrażenie artystyczne” staje się coraz ważniejsze. A przecież to przede wszystkim ocena „techniczna” (zgodności ze standardem) jest sprawdzianem dla hodowcy, podczas gdy ocena „wrażenia artystycznego” stanowi wyłącznie element próżności.
Ponieważ nie każdy wystawca ma zdolności oraz figurę, aby efektownie pokazać psa, pojawili się profesjonalni handlerzy. W konsekwencji jest coraz więcej przypadków, gdy na grupach wygrywają psy, które czasem nie są dobrymi przedstawicielami rasy, ale są efektownie pokazane i profesjonalnie przygotowane do wystawy. Jak wiadomo dobry handler poprzez odpowiednią prezentację ukryje szereg wad wystawianego psa. To, ile w tym (co mamy okazję później oglądać) jest naturalnych cech psa, a ile sztucznie wymuszonych, wie tylko sam prezenter i co najwyżej hodowca.
Ale skoro już postanowiliśmy pojechać na wystawę to pamiętajmy, że w obiektywnej („technicznej”) ocenie psa poza jego typem i zgodnością ze wzorcem istotne znaczenie ma harmonia czyli doskonałe dopasowanie poszczególnych części ciała do siebie. Nie bez znaczenia jest też ruch. To właśnie umiejętność oceny ruchu psa odróżnia dobrego sędziego od słabego. By ruch można było nazwać pięknym przede wszystkim powinien być harmonijny, inaczej mówiąc – zbalansowany. Nie sprawia wtedy wrażenia chaotycznego, czy koślawego. Kończyny psa poruszają się równo, lekko i bez wysiłku. Na zbalansowanie ruchu w ogromnym stopniu wpływa kątowanie. Ruch jest harmonijny wtedy, gdy kątowanie przodu (stawu barkowego) i kątowanie tyłu (stawu biodrowego) są możliwie zbliżone. Jeśli te dwa kąty mocno się różnią, ruch staje się zaburzony. Z punktu widzenia funkcjonalności i estetyki, mniejszą wadą jest kątowanie słabe, lecz harmonijne niż sytuacja, gdy jedna z partii ciała kątowana jest znacznie lepiej od drugiej. Chociaż o pięknym ruchu decyduje przede wszystkim genetyka to potrzeba również regularnego treningu, by potem nasz pies mógł się zaprezentować jak najlepiej. Każdy swobodny ruch w terenie, zwłaszcza związany z pokonywaniem naturalnych przeszkód, pomaga psu utrzymać kondycję i wpływać na harmonijny rozwój wszystkich partii ciała.
Dlatego nie oceniajmy naszego psa (i innych) tylko z punktu widzenia jego kątowań. Liczy się elegancja, szlachetność w typie czyli tzw. wrażenie ogólne. Ono jest najważniejsze. Oczywiście najlepiej "na żywo", a nie na podstawie nawet najdoskonalszej fotografii.Wszechogarniający kult piękna wdarł się niestety również w świat hodowców. Nastały czasy gdy oceniamy wyłącznie "piękny obrazek" zaprezentowany na Fb, Instagramie czy stronie internetowej nawet ze świadomością, iż niekoniecznie ma on cokolwiek wspólnego z rzeczywistym wyglądem psa. Bo nie zawsze perfekcyjne zdjęcie świadczy o perfekcyjnym psie i odwrotnie.
Reasumując. Nie deprecjonuję logiki istnienia wystaw. Co najwyżej, ich obecną formę - powszechny komercjalizm nie wpływa pozytywnie na hodowlę. Hodowcy więcej skupiają się na postrzeganiu ich przez środowisko, a mniej na rzetelnej pracy hodowlanej.
Dlatego coraz głośniej mówię, iż od tych wszystkich tytułów cenniejszy jest czas poświęcony naszym pupilom. Wspólne spacery, biegi, konkursy, kursy dog trekkingu, agility itp. Wtedy właśnie udowadniamy naszą miłość do zwierząt i najprawdziwszą pasję.
HODOWLA - BIZNES CZY PASJA
Psy z VI, VII lub X grupy hodowane są dla upamiętnienia dawnej świetności; są pewnego rodzaju pamiątką historyczną. Niestety coraz mniej ludzi ma warunki do hodowania psów w ogóle, a w szczególności tych ras średnich i dużych. W przeszłości wielkie hodowle angielskie miały po 50 i więcej psów. Sam fakt bycia hodowcą był niezwykle ceniony i modny zwłaszcza wśród klasy średniej i wyższej. Spotkanie na ringu ( i rywalizowanie ) z Królową Wiktorią nie było czymś szczególnym. Obecnie pasjonaci psów rasowych często muszą pracować zawodowo i nie mogą sobie pozwolić na utrzymanie licznego stada. Presja ze strony środowiska i ludzi zatroskanych dobrostanem zwierząt sprawia, że posiadanie dużego kenelu staje się moralnie podejrzane. Już sama chęć posiadania rasowego psa traktowana jest jako fanaberia, przejaw próżności i bezduszności, bo przecież tyle bezpańskich kundelków czeka w schroniskach na adopcję......Na nic zdają się tłumaczenia, że winy za ten stan nie ponoszą hodowcy (wszak oni nie hodują kundelków), tylko osoby bezmyślnie pozwalające na niekontrolowane rozmnażanie się nierasowych psów. Gdyby przyjąć tok myślenia tych wszystkich eko-strażników praw zwierząt to za 50 lat świat zapomni o przeszło 100-letnich osiągnięciach współczesnej kynologii. W niepamięć popadnie wiele znanych, cenionych ale mało popularnych ras. Nie bronię hodowców. Mam świadomość że nie wszyscy są wzorem do naśladowania. Tych traktujących zwierzęta przedmiotowo jest wokół mnóstwo, a ich "pracę" trudno nazwać doskonaleniem rasy.
Bardzo chciałabym by społeczeństwo zrozumiało moją ( i mam nadzieję innych hodowców również ) logikę hodowlaną .
Każdy miot przychodzący na świat pojawia się w jakimś celu. I z całą pewnością nie po to, by zwiększyć tylko liczebność rasy, ale przede wszystkim, by poprawić cechy naszych psów poprzez np. utrwalenie tych pożądanych lub pozbycie się wadliwych, co w efekcie udoskonali rasę i wniesie coś cennego w ogólnoświatową kynologię, a może nawet znacząco zapisze się na jej kartach.
A że hodowla to też międzyhodowlana współpraca, dlatego potępiam deprecjonowanie hodowców ( zwłaszcza tych początkujących ) za niewystarczające sukcesy lub ich brak, wytykanie błędów hodowlanych, budowanie swojej pozycji na krytykowaniu innych. Doceniam wszystkie "małe kroki" tych początkujących w wielkim kynologicznym świecie. Bez nich nie byłoby różnorodności, jakże potrzebnej do budowania zdrowej populacji w rasie.
Cieszy mnie niezmiernie wzrost popularności rasy porcelaine w Polsce i odpowiedzialne podejście wielu ( niestety nie wszystkich ) hodowców do tematu hodowli. To daje nadzieję, na popularyzację rasy i jej prawidłowy rozwój. ,
Opracowała Ewa Pilich